Podstawową misją Dominikańskiego Duszpasterstwa Powołań jest towarzyszenie i pomoc w rozeznawaniu swojego powołania młodym mężczyznom, którzy zastanawiają się, czy Pan nie wzywa ich, by zostali braćmi kaznodziejami.

Szukanie swojego powołania to proces, który jest bardzo indywidualny – u jednych dłuższy, u innych krótszy. Można się kontaktować z nami niezależnie od tego jak bardzo „zaawansowani” jesteście w tej drodze. Spotykają się z nami tacy, którzy znają Zakon od dawna, myślą poważnie nad wstąpieniem i są już bliscy podjęcia decyzji… Ale są i tacy, którzy nigdy wcześniej nie byli w naszych klasztorach ani kościołach, a myśl o drodze zakonnej zrodziła się w nich niedawno. Jedynym warunkiem jest zwykła otwartość na rozmowę z drugim człowiekiem oraz, przede wszystkim, na szukanie woli Pana Boga i gotowość odpowiadania Mu na Jego miłość.

Ze swojej strony zapewniamy Wam wolność. Cieszymy się naszym własnym dominikańskim życiem i cieszy nas, gdy odkrywamy, że Pan Jezus dalej wzywa kolejnych ludzi, by razem z nami służyli Jego Ewangelii w Zakonie Braci Kaznodziejów. Ale to On powołuje, a nie my, możesz więc być spokojny, że w kontakcie z nami nie będziesz do niczego przekonywany wbrew swojej woli. Duszpasterz powołań (ani żaden inny człowiek) nie może podjąć za Ciebie decyzji. Służymy rozmową, pytaniami, dzielimy się doświadczeniem. Wszystkich rozeznających otaczamy też naszą modlitwą. Natomiast nigdy nie powiemy nikomu, że ma wstąpić – ta decyzja musi dojrzeć w Twoim sercu wobec Pana Boga.

Może się natomiast zdarzyć, że w toku rozmowy stwierdzimy, że zachodzą jakieś obiektywne przeszkody – stałe lub przejściowe – które w danym momencie uniemożliwiają przyjęcie do zakonu. Poinformujemy wtedy dlaczego. Jeśli przeszkoda jest tymczasowa, to pokaże Ci to kierunki dalszej pracy nad sobą. Jeśli stała – taki moment może być trudny, ale daje Ci też wolność. Bóg jest Panem całej rzeczywistości; nawet jeśli nasze wewnętrzne odczucia w danej chwili mówią co innego, to istnienie obiektywnych przeszkód świadczy o tym, że w rzeczywistości nie powołuje On Ciebie do życia dominikańskiego. Rozeznawanie zawsze idzie dwutorowo, rozeznaje i kandydat i wspólnota, do której chce wstąpić. Z jakichś powodów to czasem budzi zaskoczenie. Ale tak samo jest przecież w tym najpopularniejszym z powołań – do małżeństwa – decyzja zawsze musi być, oczywiście, decyzją obojga.

Ewangeliczny fundament

O rozeznawaniu powołania wiele napisano i powiedziano. Trochę materiałów i tekstów możesz znaleźć na naszej stronie lub na naszych mediach, zwłaszcza YouTube. Bardzo polecamy książkę naszych amerykańskich współbraci Życie ofiarowane. Jeśli zaczynasz myśleć poważniej o jakiejś drodze życia, warto, żebyś zaczął ją też jakoś poznawać. Rozmawiaj z osobami konsekrowanymi, obejrzyj film (znasz już Nowicjusza, opowiadającego o pierwszym roku dominikańskiego życia?), skorzystaj z propozycji takich, jak oferowane przez nasze duszpasterstwo obserwacje. Ciekawych wskazówek dostarczy też poznawanie własnych uzdolnień, pragnień, historii, rozmowy z bliskimi, znającymi Cię ludźmi. To są konkretne sposoby, ale zawsze najważniejszy jest fundament – i o tym fundamencie chciałbym Wam tu opowiedzieć, w oparciu o fragment Ewangelii wg św. Marka (10, 6-9.17-21)

Jezus rzekł do nich: (…) na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! (…)

Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: ”Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”

Jezus mu rzekł: ”Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”.

On Mu rzekł: ”Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości”.

Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: ”Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!

Co więc Bóg złączył – Pan Jezus wyraźnie i niedwuznacznie potwierdza, że związek małżeński jest od samego początku zamiarem Pana Boga i piękną drogą życia zgodną z Jego planem wobec człowieka. Jednocześnie sam wybrał życie bezżenne i są ludzie, których zaprasza, by w taki sposób Jego naśladowali. Obie drogi życia są Boże – pozostaje tajemnicą Jego samego, że niektórych ludzi wzywa na jedną, a innych na drugą.

Przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go. Przybiegł i padł na kolana. Od tego zaczyna się rozeznawanie powołania i bez tego nigdy go nie będzie. Jeśli naprawdę zadajesz sobie pytanie o swoje powołanie, to pierwsze i najważniejsze jest zadbanie o swoją relację z Jezusem. Korzystaj z sakramentów. Znajdź czas na prywatną modlitwę, zwłaszcza na Eucharystię, adorację i czas z Pismem Świętym. Zaprzyjaźnij się z Maryją.

Znasz przykazania – nie ma skrótów na tej drodze rozeznawania. Dobry zakonnik, tak samo jak dobry katolicki mąż, musi być przede wszystkim dobrym chrześcijaninem. Nawet jeśli nie wiesz, do jakiego konkretnie sposobu życia wzywa Cię Pan Jezus, to tak naprawdę wiesz dużo o Jego woli. Znasz przykazania, Ewangelię, nauczanie Kościoła… Spełniając Jego wolę, którą określił wobec wszystkich ludzi i nawiązując z Nim osobistą relację w modlitwie będziesz coraz bardziej gotowy, żeby odkryć jaka jest Jego wola wobec Ciebie osobiście.

Jezus spojrzał z miłością na Niego – Bóg Cię kocha i patrzy na Ciebie osobiście. Czasem łatwo myśleć o powołaniu i woli Pana jako jakimś ciężarze. Można bać się wyrzeczeń, których pójście za Jezusem wymaga. Fakt, trudności będą – On sam od nich nie uciekł. Ale nie musimy się bać. Powołanie to wezwanie od Kogoś, kto Cię kocha i kto Cię stworzył. Jego wola względem Ciebie to jednocześnie ta droga, na której najpełniej doświadczysz Jego miłości – na której będziesz najbardziej szczęśliwy i najbardziej sobą.

Sprzedaj wszystko co masz i rozdaj ubogim, a będziesz mieć skarb w niebiekażde prawdziwe powołanie będzie kosztować i każde zaboli. Męża kosztuje budowanie relacji z żoną, ojca kosztuje bycie opiekuńczym, kapłana kosztuje posługa sakramentalna, zakonnika kosztuje regularność w modlitwie, wszystkich kosztuje bycie wiernym swoim zobowiązaniom. Tych kosztów trzeba być świadomym, ale one mają swój cel i nie są ostateczne. Mają swój cel: byśmy kochali i służyli innym. Nie są ostateczne: Bóg obiecuje nam skarb; w Niebie, którym jest On sam, ale tak naprawdę też już tu na ziemi, o czym zresztą Jezus wspomina niedługo później w tym samym rozdziale (Mk 10, 30). Szczęście płynące z życia ofiarowanego Bogu i drugiemu człowiekowi jest głębsze i pełniejsze niż cokolwiek innego, co możemy znaleźć na ziemi. I to jest najważniejsza prawda o powołaniu, jaką niesie ze sobą Ewangelia.