Bł. Jan z Vercelli – gdy wyruszył w drogę, już nigdy się nie zatrzymał

Bł. Jan z Vercelli – gdy wyruszył w drogę, już nigdy się nie zatrzymał

Posłannictwo Zakonu takimi słowami przedstawiał papież Honoriusz III (zatwierdzając nasz zakon): ażebyście obrawszy ubóstwo i życie we wspólnocie zakonnej oddawali się posłudze słowa Bożego, głosząc w całym świecie Imię Pana Naszego Jezusa Chrystusa – tymi słowami zaczyna się pierwszy punkt Konstytucji Braci Kaznodziejów. To jedno zdanie wyśmienicie podsumowuje życie bł. Jana z Vercelli (1205-1283). Choć może w Polsce mało znany, jest świetną ilustracją wcielenia w życie tych aspektów dominikańskiej wspólnotowości – dlatego warto go przypomnieć. 

Wstąpił do Zakonu jako jeden z tych licznych intelektualistów pociągniętych kazaniami bł. Jordana z Saksonii (o nim więcej przeczytacie tutaj). Miał wtedy lat około 30. Nie wiemy wiele o pierwszej części jego zakonnego życia. W pewnym momencie, gdy był mniej więcej pięćdziesięciolatkiem, został prowincjałem Lombardii. Dominikanie rządzą się demokratycznie. Każdy taki wybór jest więc wyrazem zaufania i uznania ze swoich braci. Ludźmi wolnymi rządzi się jednak trudno, więc dla przełożonych to ciężki kawałek chleba. Tym bardziej robi wrażenie fakt, że Jan był regularnie wybierany przełożonym już aż do końca swojego życia – czyli prawie trzydzieści lat! 

Wszelka władza w Kościele jest służbą. Choć z pewnym wstydem przyznajemy, że często tego nie widać, to ta prawda wręcz błyszczy w życiu bł. Jana. Przez dziesiątki lat sprawował funkcję prowincjała, a potem generała Zakonu. Pozostawał wierny przepisom zakonnego ubóstwa, co oznacza, że nigdy nie podróżował inaczej niż pieszo. Zapamiętano, że nieustannie wizytował klasztory, których był przełożonym. Oznacza to więc, że w wieku 60, 70 i wręcz 80 lat wędrował (i to jeszcze utykając!) po drogach całej Europy, o każdej porze roku, od Anglii po południowe Włochy, odwiedzając kolejne klasztory. W 1982 roku zawitał też do Polski, by uczestniczyć w kapitule prowincjalnej – miała ona miejsce w nowowybudowanym wówczas kapitularzu, który istnieje i jest używany do dziś. Wizyty bł. Jana w klasztorach były miłe, życzliwe i braterskie… Póki nie natknął się na poważne zaniedbania lub odstępstwa – wtedy, jak zapisano, pokazywał surową i wymagającą twarz. Choć sam był człowiekiem wykształconym, nie wstydził się też jako generał zasięgać opinii innych – wiadomo choćby, że kilkukrotnie wysyłał różne zapytania i prośby do św. Tomasza z Akwinu. 

Bł. Jan, zgodnie ze słowami papieża powołującego do istnienia Zakon Braci Kaznodziejów, żył w ubóstwie, w zakonnej wspólnocie głosił po całym świecie. Dosłownie też oddał się głoszeniu Imienia Chrystusa. Na prośbę Stolicy Apostolskiej, już jako generał, zaangażował się wielce w propagowanie kultu Najświętszego Imienia. To dzięki niemu powstały istniejące do dziś dnia Bractwa Najświętszego Imienia Jezus, liczne nabożeństwa i formy modlitwy. 

Ten zdolny, życzliwy i pełen energii człowiek oddał się całym sobą misji swojego Zakonu i na tej – dosłownie – drodze osiągnął świętość, pozostawiając po sobie pamięć przez osiem wieków. Był człowiekiem wspólnoty, bratem oddanym swoim braciom. Jednak nie była to wspólnota zamknięta i skupiona na sobie samej i swoich korzyściach – sensem jego życia i ostateczną motywacją nieustannych wysiłków był Ten, którego Imię jest ponad wszelkie imię – Jezus Chrystus.

o. Piotr Laskowski OP