Rajmund z Penyafort – twórczy syn posłuszeństwa

Rajmund z Penyafort – twórczy syn posłuszeństwa

Ja, brat Rajmund, składam profesję i ślubuję posłuszeństwo Bogu, Najświętszej Maryi Pannie i tobie, bratu przełożonemu, że będę posłuszny tobie i twoim następcom według reguły św. Augustyna i ustaw Braci Kaznodziejów. 

Tak zapewne brzmiały w tłumaczeniu polskim śluby, które w 1222 złożył w Barcelonie profesor prawa kanonicznego – Rajmund z Penyafort. Tak też brzmią dominikańskie śluby do dziś, z tą jedną zmianą, że dopisano do “listy” również posłuszeństwo św. Dominikowi. 

Rajmund żył w sumie przez 100 lat i w tym czasie zdążył być wykładowcą, biskupem nominatem, generałem Zakonu, spowiednikiem królów i papieża, założycielem uczelni i nawet innego zakonu (mercedariuszy od wykupu niewolników); był autorem wielu dzieł, między innymi kodyfikacji prawa kościelnego. Efekt jego pracy, ogłoszone przez papieża Grzegorza IX Dekretały, obowiązywał aż do 1917! 

Warto jeszcze wspomnieć, że jako spowiednik łączył w sobie wielką mądrość ze stanowczością. Potrafił być bardzo wymagający. Papieżowi za pokutę dawał “rozkazy”, zazwyczaj zajęcia się sprawami ubogich. Króla Aragonii Jakuba I napominał wielokrotnie za rozpustny styl życia i tak go tym rozsierdził, że władca “aresztował” dominikanina na Majorce, zakazując wszelkim statkom brania go na pokład. Rajmund nie przejął się tym zbytnio, lecz zdjął swoją zakonną kapę (czarny płaszcz noszony przez dominikanów na habit) i na niej, w sposób cudowny, przepłynął przez morze. To wydarzenie jest najczęstszym motywem ikonograficznym świętego. Często łatwo go więc poznać na obrazach – nie należy tylko mylić z naszym polskim św. Jackiem, który miał też dokonać podobnej żeglugi. 

Rajmund przeżył 100 lat i, jak widać po tym skrócie, były to lata aktywne i twórcze. Był to człowiek zaradny, przedsiębiorczy, zdolny prawnik i mądry duszpasterz. A przy tym wszystkim zapamiętano go jako człowieka posłuszeństwa. Ta właśnie cnota jest dominującym motywem biografii św Rajmunda z XIV wieku. Wyrażała się m.in. w tym, że z pełnym zaangażowaniem podejmował się zlecanych mu przez papieża i przełożonych zadań, choćby były żmudne i trudne – jak spisanie Dekretałów. Najwyraźniej śluby, które złożył, nie stłamsiły jego energii. Wręcz odwrotnie – wygląda na to, że przeżywał je zdrowo i to właśnie zakonne posłuszeństwo wyzwoliło w nim całe jego życiowe zasoby; wzbogaciło je łaską i ukierunkowało na wykonanie wielu wspaniałych dzieł. 

To wszystko było możliwe, gdyż posłuszeństwo Rajmunda wobec przełożonych zakorzenione było w pierwszym i podstawowym posłuszeństwie, które ślubuje dominikanin. W tym, które jest powinnością każdego chrześcijanina – posłuszeństwie Bogu. Na zakończenie oddajmy głos biografowi Rajmunda: 

Anioł Boży był Rajmundowi bliskim przyjacielem i często zapraszał go do modlitwy, budząc go, zanim zadzwoniono na jutrznię. On głosowi anioła natychmiast okazywał posłuszeństwo i zrywał się, żeby się oddać czuwaniu modlitwy. Następnie, zażywszy nieco snu, starannie się przygotowywał do odprawienia mszy.

Piotr Laskowski OP, duszpasterz powołań